Pamiętacie moje zachwyty nad Słoniątkiem? Panie i Panowie (fanfary), Zarafa jest równie genialna! Choć skrajnie inna. Gadatliwa, pewna siebie, asertywna. Pełna nieokrzesanej energii. Sam autor mianuje ją kontapunktem/antidotum dla zagubionego Słoniątka. I nadaje misję: sprawić by depresyjny, snujący się w starym, znoszonym szlafroku król znów zaczął się uśmiechać. Odzyskał napęd. Na przekór ciążącej mu izolacji, smętnemu dworowi czy autorytarnej i nieskąpiącej epitetów Zarafie księżnej. Całkiem przez przypadek, ot tak, mimochodem ziszczą się żyrafie marzenia. A o czym marzy Zarafa? Sprawdźcie, cudne to marzenia.
Nie bez powodu Zarafę wyróżniono w kategorii literackiej konkursu Książka Roku 2011. Choć dla mnie prym dzierżą tu ilustracje Pawła Pawlaka (do podejrzenia w tym miejscu). Wytworne, pierwszoplanowe. Trafiony jest również format, iście żyrafi. Nieco słabiej rzecz ma się z opracowaniem graficznym: zmienna (w rozmiarze, pogrubieniu, kursywie) czcionka, która - jak mniemam - miała ułatwić zadanie czytającemu, w efekcie nadmiernie go męczy. Ale nic to. Przecież imię Zarafa w języku arabskim znaczy "pełna wdzięku". I wciąż, taka to książka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz