piątek, 2 marca 2012

"Buziaki, całusy, pocałunki..." Carina Bodstrom

Jakimi czytelnikami są Wasze dzieci? Zachłannie połykającymi każdy tekst - od metek, etykiet na butelkach, przez gazetki reklamowe, na książkach skończywszy? Dla których czytanie to niemal czynność fizjologiczna? Czy może czytelnikami elitarnymi, selektywnie i według nikomu nie znanych kryteriów rozdzielającymi pulę miłości do książek? 

Czas na coming out. Mój syn to zdecydowanie typ drugi. Zadzierający nosa, nieprzewidywalny w wyborach. W stanie permanentnego niedosytu. Ale! Jeżeli w ręce wpadnie mu książka z tym CZYMŚ (niemożliwym do zidentyfikowania i wychodzącym poza wszelkie ramy logiki), wtedy fali uwielbienia nie ma końca. Tak było z Bintą, Melą, czy Mamokiem, które, otoczone nieprawdopodobną czcią, do dziś zajmują honorowe miejsce na półeczce z książkami. Ostatnio dołączyły do nich Buziaki, całusy, pocałunki... Najszlachetniejszy skarb. Moje dziecko zabiera je do przedszkola i na spacer (ba, ma je przy sobie przemierzając bezkresny dystans salon-kuchnia!), pilnuje jak oka w głowie; z nimi je, bawi się, i - rzecz jasna - śpi. Czy istnieje lepsza rekomendacja?


Wydawnictwo Czarna Owieczka, 2012

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz