piątek, 16 grudnia 2011

"Gdybym był dorosły" Eva Janikovszky

Zapytajcie dzieci, co by robiły, gdyby były dorosłe. Mój syn nosiłby koszulki na ramiączkach przez cały rok, kolekcjonowałby stare rachunki i bilety tak wytrwale, że zajęłyby cały pokój (najlepiej salon), piłby niewyobrażalne ilości soków ze słomką, a odżywiałby się samymi lizakami. No i nie myłby zębów. 

Chłopiec z książeczki dorzuca do tego: głaskanie każdego bezdomnego kotka, chodzeniem tyłem po ulicy, trzymanie prawdziwej żyrafy obok łóżka, przejeżdżanie ręką po każdym płocie (w białych rękawiczkach). Ożeniłby się z dziewczynką, która wprawdzie krzyczy gdy zobaczy zieloną żabę, ale nie powie, że jest fuj. Przestraszy się, kiedy strzeli jej nad uchem z papierowej torebki, ale na pewno się nie obrazi. Razem jedliby masę czekolady przed obiadem, w gościach machaliby nogami pod stołem, grali w piłkę tuż przed oknami sąsiadów, nie wycieraliby nóg. I nikt nie mógłby im powiedzieć, żeby przestali, bo oszaleje. Nikt nie strofowałby na każdym kroku, nie gderał pod nosem. O tak:

A potem tak:

A potem jeszcze gorzej.

Ależ zawstydzająca książeczka! Nas dorosłych. Nudziarzy, którzy zapomnieli już jak to jest być dzieckiem - bez możliwości wyboru, skazanym na autorytarne widzimisię. Dwie strony barykady: konfrontacja marzeń o nieskrępowanej zabawie z bezdyskusyjnym "NATYCHMIAST"!

Mimo komicznych sytuacji, bazgrołowych ilustracji László Rébera czy lekkiej (trochę komiksowej) formy, to bardzo poważna, refleksyjna pozycja. Smutno-śmieszna.

Dlatego zapytajcie swoje dzieci, co by robiły, gdyby były dorosłe.


Nasza Księgarnia, 2004

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz