środa, 14 grudnia 2011

"Miffy" Dick Bruna

Dwoje spiczastych uszu, duża głowa, kropki jako oczy i krzyżyk jako buzia. Miffy. Mała, biała króliczka. A właściwie leciwa staruszka, która pomimo upływu czasu nie traci na popularności czy aktualności (przypominając trochę Lassego). Przeciwnie, wiek jej służy - przez lata zmieniała swój wygląd, a nawet płeć (ostatecznie Dick Bruna uznał, że kształt sukienki jest ciekawszy do rysowania niż kształt spodenek), stając się ikoną ilustracji dziecięcej. I choć do Polski zawitała nieco spóźniona (bo dopiero trzy lata temu), zdążyła już zaskarbić serca najmłodszych.

Od narodzin Miffy, tj. od 1955r. powstało ponad 30 historii, przetłumaczonych na prawie 50 języków (m.in. surinamski, zulu, łacinę, Bralille'a i wiele innych). Cały urok Miffy tkwi w jej absolutnej prostocie. Dick Bruna kieruje się zasadą: "mniej to więcej. To, co jest ważne, to zredukowanie wszystkiego do samej esencji, tak, żeby żadna linia nie była zbędna. Każdy kształt porusza wyobraźnię. Oto jest sztuka prostoty: sztuka pomijania".

Miffy to projekt niezwykle konsekwentny. Wszystkie książeczki z serii wyglądają identycznie: po lewej stronie na białej karcie widniej czterowersowy rymowany tekst, po prawej - obrazek. Każdy bohater ilustracji obrysowany jest wyrazistą czarną linią (Bruna wykonuje je ręcznie, używając pędzla i atramentu, przez co kontury są nieco rozedrgane) i wybarwiony w charakterystyczny sposób - z użyciem czterech podstawowych kolorów: niebieskiego, czerwonego, żółtego i zielonego. Równolegle z papierową Miffy istnieje jej kreskówkowe alter ego, wiernie oddające książkowy wizerunek.

Miffy to preludium do właściwych przygód króliczki. Bowiem w Miffy Miffy pojawia się po raz pierwszy. Pewnej nocy ciche pukanie do drzwi budzi Pana i Panią królik. Ich sennym oczom ukazuje się anioł, który zwiastuje narodziny Miffy.
Trzeba przyznać, że ta dość odrealniona, choć bardzo ciepła i nastrojowa opowieść wyjątkowo trafnie wpisuje się w przedwigilijny czas. Może warto od niej zacząć?


Wydawnictwo Format, 2008

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz