Recenzenci huczą "kolejna autorska książka obrazkowa Pii Lindenbaum o przełamywaniu stereotypów i przekraczaniu granic - tych wewnętrznych i tych narzuconych. Książka dla wszystkich, którzy buntują się przeciw jedynie różowym dziewczynkom i jedynie niebieskim chłopcom" (źródło).
Czy na pewno?
Wprawdzie Igor, na przekór kulturowym normom, oczekiwaniom przedszkolnych kolegów czy aspiracjom taty, a nawet wbrew początkowej ignorancji ze strony dziewczynek, ma wybitnie niemęskie (i z jakiegoś powodu wstydliwe dla niego samego) hobby - lubi bawić się lalkami. I o tym to książka. Ale czy jej celem jest nawoływanie do porzucenia społecznie ukonstytuowanych ról płciowych, do odwagi w wykraczaniu poza naturalne grupy odniesienia i tym samym, tworzeniu nowej jakości?
Moim zdaniem nie. To raczej terapeutyczne ukojenie, traktat o tym, że każdy jest inny i to jest w porządku. Sama autorka przyznaje: "kiedy mówię, że trzeba dzieciom pokazać, co jest dobre a co złe, chodzi mi też o to, żeby wiedziały, że mają prawo być takie, jakie są".
I znów: to ksiązka adresowana bardziej do nas, rodziców. Wtłaczających dzieci w sztywne ramy (nie bez powodu Igor nie zdradza tacie dlaczego dziś do jego plecaka nie zmieści się piłka), hamujących ich nieskrępowane zabawy "bo nie wypada". A w przedszkolu Igora dzieci - chwilowo pozbawione nadzoru dorosłych - bawią się pysznie. Ich roboty tną krew i wybuchają, lalki zamarzają w lodówce, po czym ożywają, by urodzić klopsiki [sic!].
Na koniec wisienka na torcie: obłędne ilustracje Pii Lindenbaum. Dynamiczne, kolorowe, w charakterystycznym nusiowym stylu (Nusia z resztą w Igorze i lalkach pojawia się wielokrotnie jako postać drugoplanowa).
Wydawnictwo Zakamarki, 2009
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz